Moje odczucia po cesarskim cięciu




Witajcie kochani !
Bardzo was przepraszam za tak długą przerwę, ale brak internetu nie pozwolił mi na pisanie....
Od dziś chcę nadrobić i mam nadzieję że mi się uda. Do tej pory mam bardzo wolny internet, ale chcę się z wami podzielić tym razem moimi odczuciami po cesarskim cięciu. Jeżeli nie wiecie na moim blogu jest wpis o tym dlaczego miałam cesarkę i trochę na ten temat. Zapraszam do przeczytania link TUUU.


Bez dłuższego wstępu zaczynajmy!!!
Cesarskie cięcie zakończyło się około 2:00 w nocy, po czym przewieźli mnie do sali. 
Bardzo się cieszyłam że to już po wszystkim, że aż nie mogłam zasnąć.
Z poprzedniego postu o cc, mogliście się dowiedzieć że cały czas się trzęsłam i własnie na sali było to samo... Pielęgniarki przykryły mnie z czterema kocami, a mimo tego telepałam się, a po za tym nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę Majunie.
Uff... w końcu zasnęłam.
Poniedziałek godzina 10:00 rano obudziłąm się, nie czułam nóg i nie mogłam się ruszać, jakiś paraliż mnie przeszedł do tego wszystkiego doszedł głód.
A muszę wam napisać że od 19:00 poprzedniego dnia nic nie jadłam, a jestem straszny żarłok.
Godzina 13:00 przyszedł czas odwiedzin cała rodzina męża przyszła ( moja nie mogła, bo moja mama miała właśnie robioną cesarkę), a razem z nimi przyprowadzili moją małą kruszynkę, którą bardzo chciałam wyściskać i wycałować, ale niestety nie miałam siły i zmęczenie dało si we znaki.
Leżałam jak przybita gwoździami i strasznie krwawiłam z dróg rodnych.
Godzina 17:00 goście wyszli, dziecko wzięli i zostałam z "koleżanką" z sali. Po krótkiej chwili przyszła pielęgniarka i mówi że mam próbować wstać i pochodzić dla mnie to było wyzwania wstać z łoża przy wzroście 164 cm. Jak wiecie w szpitalach są wysokie łóżka z szczebelkami po boku, więc bardzo trudne zadanie było dla mnie zejść jeszcze z raną bolącą na brzuchu.
A powiem wam że bardzo bolała rana przy każdym wysiłku związanym z brzuchem.
Po 10 minutach walki z łóżkiem w końcu zeszłam na ziemie i zrobiłam kilka kroków.
Idąc byłam pochylona do przodu trzymając się za brzuch, bo bałam się że wszystko mi wyleci zaraz. 
Ból był straszny nie do opisania...
Następny dzień, czyli wtorek godzina 11:00, w końcu przywieźli dzieciątko, miałam więcej siły niż poprzedniego dnia i zaczęła już normalnie karmić Maje. Wszystko było w porządku Majutka ładnie ciągła cyca. Tego dnia już było lepiej z schodzeniem, wstawałam kilkanaście razy było ciężko, ale się
nie poddawałam. Coraz bardziej chciałam być na siłach, aby Maja ze mną została i mogła się nią opiekować.
Godzina 16:00 od tej pory Maja była cały czas przy mnie, ból brzucha cały czas mnie trzymał i jeszcze do tego doszedł przeokropny ból pleców...
Tego dnia pierwszy raz wykąpałam małą i jak dla mnie to było bardzo prosta sprawa tylko że nie robiłam tego tak szybko jak chciałam bo bolące plecy i brzuch dawały o sobie znać.
Maja spała ze mną na łóżku, bo do tego łóżeczka ciężko było mi ją włożyć lub wyciągnąć.
Malutka by spała całą noc, ale pielęgniarki kazały mi ją budzić co 3 godziny do karmienia.
Środa, w tym dniu pierwszy raz się wykąpałam od dnia kiedy miałam cesarkę robioną.
Czemu tak późno? A dlatego bo nie strasznie się bałam patrzeć na ranę i nie wiem czemu miałam cykora zamoczyć rozcięcie na brzuchu.
Przy pierwszej kąpieli pomagał mi Paweł, bo cały czas chodziłam zgięta w pół i ciężko mi było się wyprostować. Po umyciu się byłam jak nowo narodzona.
Czwartek była nadzieja, że w końcu wyjdę ze szpitala, ale jednak nie wyszłam...
Maja była zdrowa jak rybka, ja się czułam dobrze, więc czemu nie?
Zaczęłam się powoli pakować, a tu lekarz prowadzący przychodzi i mówi że jeszcze muszę zaczekać.
Byłam już zmęczona tym szpitalem, bo w końcu dom to najlepsze miejsce do odpoczynku.
Piątek, na ten dzień czekałam bardzo długo.
O godzinie 13:00 wyszliśmy do domu, przyjechał po mnie Paweł z teściową.
Bardzo się cieszyła, jak nigdy w życiu.
Podbrzusze i plecy dalej bolały, ale już nie chodziłam zgięta w pół.
Miałam problem z podnoszeniem się i wstawaniem, ale po tygodniu kłopoty przeszły. 
 Ból pleców jeszcze długo ode mnie nie odejdzie bo do tej pory mnie bolą i raz jest lepiej, a raz mnie złapie i nie mogę chodzić.
Przez cały ten czas, który spędziłam w szpitalu rodzina odwiedzała mnie codziennie. Bardzo dużą pomoc miałam od teściowej i do tej pory mi pomaga, a także moja mama.

Teraz jestem 7 miesięcy po cesarskim cięciu nie wszystko napisałam, bo troszkę zapomniałam.
Blizna po cięciu ładnie się zrosła i śladu nie ma.

A jak było u was po cesarskim cięciu lub porodzie naturalnym?
Po jakim czasie wstaliście na nogi?
Czy po  porodzie naturalnym można od razu wstać i nic nie boli?
Chętnie poczytam wasze odpowiedzi.

13 komentarzy:

  1. Ja rodziłam trzy razy naturalnie i dość szybko stawałam na nogi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie słyszałam że porodzie naturalnym szybciej się wstaje i funkcjonuje.

      Usuń
  2. Ja rodzilam naturalnie po dwóch godzinach siedzialam chodzilam wszystko minęło tylko lekkie bóle drog rodnych szwy. Powiem szczerze ze nigdy w zyciu nie chcialabym miec cesarki po obserwacji mojej mamy gdy ja ujrzałam i jej cierpienie naprawde podziwiam kobiety ktore przetrwaly cesarke wkurza mnie gadanie innych ludzi ze jak kobieta nie miala cesarki to nie rodzila po naturalnym szybciej dochodzi sie do siebie. Podziwiam cie ze pomimo mlodego wieku nie poddalas sie i chcialas ja miec przy sobie pomimo ciaglego bólu. Pozdrawiam 😌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlaśnie nie rozumiem ludzi, którzy tak mówią... ból po cc jest straszny i długo się dochodzi do siebie... dziękuję jakoś dałam radę i to było dla mnie najważniejsze, aby być przy małej.

      Usuń
  3. Ja rodziłam dwukrotnie siłami natury, ale podziwiam szczerze każdą matkę która rodzi CC, to dla mnie bohaterki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak cc nie jest pójściem na łatwiznę jak to niektórzy myślą... Ja bardzo chciałam rodzic naturalnie, ale Maja była za duża.

      Usuń
  4. Pierwszy poród siłami natury, drugi cc. Jeżeli moglabyn wybierać to kolejna też byłaby cesarka. Poród sn: młody był podduszony pępowiną i mogłam go zobaczyć dopiero po kilku godzinach, usiąść na tyłku nie mogłam przez miesiąc, juz nie wspomnę o okropnym bólu przy porodzie. Cesarka- chwila moment i tuliłam swojego skarba, zaraz po przewiezieniu mnie na salę pooperacyjną karmiłam maluszka, był praktycznie cały czas ze mną, taka adrenalina że nie czułam zmęczenia, rodzilam o 19 więc całą noc leżałam na pooperacyjnej. Pierwsze wstanie to była tragedia, myślałam że flaki zgubie �� i okropny ból w klatce piersiowej, problemy z oddychaniem. Po jakiś dwóch tygodniach wszystko minęło. Doszłam do siebie szybciej niż po porodzie sn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam dwie cesarki i wiem jaki to ból :( ciężki wstać i wykonać pierwsze kroki, ale my mamy jesteśmy bardzo silne te mamy co mówią że cesarka to pójście na łatwiznę to błąd niech się cieszą że nie musimy jej mieć ją wolała bym rodzic naturalnie.
    :)
    Buziaki Kochana

    OdpowiedzUsuń
  6. Współczuję ludziom, którzy myślą,że CC jest lepsze niż pn.
    Sama rodziłam naturalnie, ale znam dziesiątki kobiet, które po CC męczyły się dłużej niż ja. Mitem jest, że CC jest lepsze.
    Po naturalnym wstałam i funkcjonowałam szybko, ale nigdy nie zapomnę bólu podczas siadania. Szycie bolało mnie przez kilka tygodni a noce spędzałam z lodem pomiędzy nogami ha ha 😁😁.
    Na szczęście to już za nami;)) nieważne czy CC czy pn. Oba są wyczerpujące i oba to porody. Nienawidzę, gdy ktoś mówi, ze CC to nie poród!;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam żadnej wiedzy na temat CC, poniewaz moje szkraby urodziłam sn.

    Pierwszy poród byl cięższy, tracilam przytomność chyba z bólu. Miałam 12 szwów i troszkę czasu potrzebowałam, aby bezboleśnie funkcjonować.
    Drugi poród to już pikuś.Urodziłam o 4:55, okolo 6:30 zawiezli na oddział, a o 7 bylam już pod prysznicem. Sama! Nic mnie nie bolało. Czułam wrecz ulgę, ze nie musze sie już toczyć jak wielka słonica 😛 i przeżyłam to duzo lżej niż ten pierwszy

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam dwa porody naturalne za sobą.
    Pierwszy był dłuższy, jednak aż tak źle nie było- najgorzej było z siadaniem bo szwów w środku miałam pełno.
    Wstałam dopiero koło 6 godzin po porodzie. Najgorszej wspominam wypróżnianie się- ja to nazwałam na królika hehe
    Drugi poród przeżyłam fizycznie super, bo nawet mnie nie nacinali, jednak z racji tego iż był to 30 tydzień psychicznie było tragicznie. Kazano mi leżeć 2 godziny po porodzie, ja jednak po przywiezieniu do sali od razu wstałam i poszłam wziąc prysznic i na neonatologię szukać córki żeby dowiedzieć się czy żyje.
    Uważam, że na pewno gorzej mieć CC bo to jednak operacja, no i bez pomocy bliskich ciężko cokolwiek zrobić- nie raz widziałam jak mamusie próbowały sięgnąć po dzieciątko, ale jednak nie dawały rady- ja po naturalnym byłam bez siły, ale na pewno łatwiej było z poruszaniem się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze nie rodziłam, a już się boję nawet zajść w ciążę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny wpis :)Chętnie przeczytałam całą Twoją relację :) Jeszcze nie jestem mamą i na razie się to nie zapowiada, więc nie wypowiem się co do wrażeń na temat cc czy porodu naturalnego. Z opowieści koleżanek, myślałam, że wolę cesarkę, ale to nie taki prosty wybór, jeśli w ogóle się go ma, bo raczej lekarze chcą, naturalny poród.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 aleks.michalska , Blogger